Dzisiaj napiszę kilka słów o gadających papugach, czyli o tym, czy to źle, że pełnomocnicy ze sobą rozmawiają?
Niestety, ale klienci bardzo często źle odbierają sytuacje, gdy ich pełnomocnik rozmawia z pełnomocnikiem drugiej strony (np. w sprawie o rozwód czy o podział majątku). Zarzuca nam się w takich sytuacjach, że knujemy z drugą stroną, jesteśmy po jej stronie albo daliśmy się przekupić. Echhh....w takich sytuacjach, to my czasami boimy się powiedzieć sobie dzień dobry...
Jeżeli pełnomocnicy ze sobą rozmawiają, to świadczy to o ich wysokiej kulturze osobistej i o chęci znalezienia najlepszego rozwiązania dla swoich klientów, bo ugodowe rozwiązania, to często najlepsze rozwiązania.
Innym z kolei problemem jest to, że klienci nie zawsze dobrze odbierają adwokata, który milczy na rozprawie i nie zadaje pytań.
Pamiętam rozprawę w sprawie karnej dotyczącej zorganizowanej grupy wprowadzającej do obrotu znaczne ilości środków odurzających. Obrońca jednego z oskarżonych zapytał świadka, czy jest pewien, że jego klient miał taką ilość narkotyków przy sobie, jaką określono w zarzucie. A świadek na to stwierdził, że jego zdaniem miał znacznie więcej. Adwokat spuścił głowę, a świadek dodał: "trzeba było nie pytać".
No właśnie! Czasami lepiej nie pytać. W niektórych sytuacjach adwokaci milczą, bo wiedzą, że zadając pytania prędzej zaszkodzą klientowi niż pomogą. W niektórych sytuacjach sprawa jest na tyle jasna, że żadne kwestie nie wymagają dopytania.
Ponadto, pamiętać należy, że kwestie, które dla strony są życiowo ważne, niekoniecznie mają wpływ na rozstrzygnięcie sprawy, dlatego adwokat przekonuje, że nie ma sensu o to pytać, przy czym strona zawsze sama może zadać nurtujące ją pytanie. Korzystanie z pomocy adwokata nie sprawia, że strona traci możliwość samodzielnego działania. Strona w sądzie może zadawać pytania i zabierać głos.
< powrót do listy wpisów